Codziennie na dyżurach senatorskich w moich biurach spotykam się z dramatem rodzin, które żyją w wielkim, niezawinionym ubóstwie. Pragnę podzielić się z Państwem moją codzienną, przykrą obserwacją, jak wielu jest takich ludzi obok nas i jak w wielkim tempie narasta w Polsce ubóstwo. Zabieram w tej sprawie głos, ponieważ dzisiaj ubóstwo staje się politycznym tematem tabu.

Wśród tysięcy komentarzy, opinii, diagnoz, programów wyborczych, ginie obraz rodziny, która nie ze swojej winy nie ma z czego przyrządzić ciepłego posiłku dla dzieci. Wmawia się natomiast opinii publicznej, że ubóstwo ludzi jest zawinione, że to oni, przez swoją nieporadność w funkcjonowaniu gospodarki rynkowej, skazują się na życie w biedzie. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że to państwo skazuje ich na życie o głodzie w świecie, w którym sami Polacy rocznie wyrzucają dwa miliony ton żywności. Politycy natomiast chcą, aby tematu ubóstwa nie było, aby był on tematem tabu, bo dla nich to wielki wstyd i grzech zaniedbania w stosunku do społeczeństwa.

W mojej służbie senatora spotykam się twarzą w twarz z ubogimi. Widzę często, że to właśnie system gospodarczy w Polsce, oparty o zasadę niewidzialnej ręki rynku, skazał ich na odrzucenie społeczne i ubóstwo. Liberalna niewidzialna ręka rynku działa w ten sposób, że najedzonym i żyjącym w dostatku daje tyle, że wyrzucają jedzenie do śmieci, jednocześnie innym nie pozwalając zjeść nawet okruchów ze stołów bogatych. Dramat obecnego systemu gospodarczego i społecznego polega na tym, że przed straganem z gnijącymi bananami człowiek umiera z głodu. Mimo że banany nie znajdą już nabywcy, to są niedostępne dla umierającego z głodu. Polski system podatkowy działa podobnie. Przykładem jest głośna sprawa piekarza, który niesprzedany chleb i bułki rozdawał biednym i głodnym. Za szlachetność fiskus nałożył na niego takie podatki, że zbankrutował. W majestacie prawa miał wyrzucać chleb do kosza widząc, jak pod drzwiami jego piekarni ludzie cierpią głód.

Państwo natomiast stoi biernie, nakręcając kolejne spirale ubóstwa. Wysokie bezrobocie przyzwala przedsiębiorcom na bardzo niskie wypłaty dla pracowników, bo przecież każdy się cieszy, że pracuje. Ludzie pomysłowi i przedsiębiorczy nie mogą podjąć pracy na własny rachunek, bo nie mają dostępu do preferencyjnych, tanich kredytów. Z przerażeniem obserwuję, że wiele firm w naszym regionie stoi na granicy bankructwa, a państwo przygląda się biernie, jak kolejne kilkadziesiąt osób trafi na bruk i wejdzie w strefę ubóstwa. Bo przecież obecna władza, kierując się unijnym rozkazem, może ratować przed bankructwem tylko banki. W tym samym czasie, za zgodą najwyższych organów państwa, kombinatorzy tworzą wielkie instytucje finansowe, kradnąc oszczędności średniej klasy społecznej, doprowadzając ją również do ubóstwa. Tak wielu dzisiaj bogaci się poprzez ułatwione kredyty, ulgi, koncesje, znajomości, układy. Ta rażąca niesprawiedliwość budzi w społeczeństwie uzasadnioną frustrację i gniew!

Co na to wszystko nasza elita polityczna i rządzący? Najlepszą odpowiedzią jest zdjęcie czołowych polityków opcji rządzącej, ciągnących na linach samolot linii lotniczej należącej do Amber Gold. Patrząc na to zdjęcie widzę inny obrazek, kiedy to Egipcjanie dla swoich faraonów ciągnęli na linach wielkie bloki kamienne. Finansjera, świat wielkiego biznesu, to dzisiejsi faraonowie, dla których nawet politycy zakładają na szyje powrozy i ciągną ich bogactwa wyżej i wyżej, po drodze zostawiając biednych. Natomiast nasz prezydent i premier, zamiast podjąć rzeczowo problem ubóstwa, głoszą wielkie mowy o potrzebie otwarcia ludzkich serc i kieszeni dla pomocy ubogim. Usta pełne frazesów o potrzebie walki z ubóstwem, a ręce założone z tyłu. A to właśnie w ich rękach są kompetencje do ustawowego rozwiązania problemów ubóstwa. Kiedy ktoś chce spytać o szczegóły tych pięknie głoszonych haseł, to usłyszy od stojącego z założonymi rękami premiera czy jego ministra, że się nie da. Że bieda zawsze była i zawsze będzie. Nie, nie można pogodzić się z taką biernością!

Pragnę przywołać słowa bł. Jana Pawła II, który do swoich serc tulił ubogich całego świata i wołał do rządzących o podjęcie skutecznej walki z tym bolesnym problemem. Błogosławiony papież ubogich tak nauczał nas w Ełku: Krzyk i wołanie biednych domagają się od nas konkretnej i wielkodusznej odpowiedzi. Jesteśmy wezwani przez Chrystusa. Każdy na inny sposób... Rozwój i postęp nie może się dokonywać za wszelką cenę! Nie byłby wówczas godny człowieka. Bł. Jan Paweł II określał ubóstwo jako największą niesprawiedliwość, polegającą na niesprawiedliwym podziale dóbr. Z takim nieprzypadkowym a strukturalnym ubóstwem mamy do czynienia w Polsce. Jest ono skutkiem działania mechanizmów ekonomicznych, które nie pozwalają wielu ludziom dysponować odpowiednimi środkami na godne życie.

Z ubóstwem walczy się dzisiaj głównie przez głoszenie haseł i apeli, bez pomysłu na uzdrowienie systemu. Kilka razy w roku słyszymy o demonstracyjnych akcjach walki z ubóstwem, kiedy to politycy w świetle telewizyjnych kamer rzucają grosze do puszki z napisem "dla ubogich". Jeszcze popularniejsze są bale charytatywne, na których stoły uginają się od kawioru i drogiego szampana. Gwiazdy popkultury przychodzą na nie z torebeczkami za kilkadziesiąt tysięcy złotych, w których trzymają 50 złotych, by wrzucić ten banknot do puszki "dla biednych i ubogich dzieci". Nie ma to nic wspólnego z godnym traktowaniem człowieka i faktyczną chęcią rozwiązania problemu ubóstwa. Elicie nie zależy bowiem na wyrównaniu szans, na tym, aby każdy w Polsce, bez względu na znajomości, miał równe szanse rozwoju i godnego życia.

Aby zmienić naszą rzeczywistość, musimy świadczyć sobie wzajemnie solidarną pomoc w wyrównywaniu szans. Musimy uruchomić w sobie nową wrażliwość na człowieka żyjącego obok nas i pomóc mu, kiedy jest w potrzebie. Nie przez bale charytatywne, których głośna muzyka ma tylko zagłuszać wyrzuty sumienia z codziennej bierności wobec dramatu ubóstwa. Musimy wyzbyć się egoizmu, który tak bardzo nas dzieli, który dzieli całe nasze społeczeństwo! Grzech egoizmu sprawia, że myślimy nie tylko o sobie, ale również tak, aby nam było lepiej niż innym, stwarzając wielką przepaść pomiędzy nami. Egoizm każe nam zapominać o innych, a widząc biednych i ubogich mówić, że to nie moja sprawa i nie mój problem. To on jest przyczyną niesprawiedliwości, która w konsekwencji prowadzi do ubóstwa. Przywołam jeszcze raz nauczanie Jana Pawła II, który tak wiele zrobił, aby ubóstwo nie było tematem tabu. W 1999 roku miałam zaszczyt jako senator wysłuchać przemówienia błogosławionego papieża w polskim parlamencie. Ojciec Święty nakreślił wtedy w polskim Sejmie program Polski sprawiedliwej i uczciwej, dbającej o godność każdego człowieka, program do dziś niespełniony. Polski papież tak do nas wołał: Chciałbym życzyć polskim politykom i wszystkim osobom zaangażowanym w życiu publicznym, by nie szczędzili sił w budowaniu takiego państwa, które otacza szczególną troską rodzinę, życie ludzkie, wychowanie młodego pokolenia, respektuje prawo do pracy, widzi istotne sprawy całego narodu i jest wrażliwe na potrzeby konkretnego człowieka, szczególnie ubogiego i słabego. Program działania został już nakreślony. Teraz czas na jego realizację.

Magazyn Nadsański "Nasz Czas", nr 10(75), październik 2012